“Zmarnowalem dziecinstwo i mlodosc. Nie sluchalem Stonesow ani Depeche Mode. Moimi rockmanami byli graficy. Gust mojego ojca przez dlugie lata okreslal nasze zycie. Jego werdykty byly gwaltowne i ostateczne. Zylismy na estetycznym polu minowym“.
Do domu architekta, Piotra Wichy, nie maja wstepu kapcie, pufy ani mebloscianki. Po podlodze stukaja drewniaki, zdobyte cudem odrzuty z eksportu. Plakaty Swierzego, klocki Lego, deska kreslarska ojca i rubryka “Wybralismy dla Ciebie” w pismie “Ty i Ja” to pilnie strzezone przyczolki w wojnie z peerelowska brzydota. Potem syn architekta zostaje projektantem. W kraju zmienia sie system. Wrog jednak pozostaje ten sam, jest tylko bardziej krzykliwy. “Nasze logoski sa za male!” – denerwuja sie klienci. W mediach emocje wypieraja fakty, a rozmowy o kolorach wciaz przyprawiaja grafikow o zawal serca. “Zakochaj sie w designie” – zachecaja ekrany warszawskiego metra. Starannie zaprojektowane wnetrza dyscyplinuja gosci skuteczniej niz ochrona przy wejsciu. Ktos kiedys mowil, ze design mial zmieniac swiat na lepsze?”