Kobiety. Wyrastające ponad swój czas. Ponad miejsce w rodzinie, ponad środowisko, w którym przyszło im się urodzić i żyć.
Malwina – mówiono, że nie tylko oświadczyła się swemu przyszłemu mężowi, ale zamknęła przed nim drzwi sypialni, oświadczając, że otworzy je dopiero wtedy, kiedy ten nauczy ją czytać i pisać.
Dyzia (Dionizja) – kochliwa trzpiotka, którą dramatyczne okoliczności zmieniają w odważną, wyzwoloną kobietę.
I najmłodsza z nich – Urszula, która tracąc miłość swego życia, nie oczekuje już niczego.
O mojej ciotce Dionizji, zwanej Dyzią, krążyło mnóstwo różnych opowieści. Wszystkie miały jedną cechę wspólną – z każdej można byłoby stworzyć sensacyjną opowieść. Kiedy myślę o niej, mam przed oczyma Scarlett O’Harę.
Kolejna, godną opisania była ciotka Malwina – kobieta, która z konsekwencją i w niestandardowy sposób dążyła do celu.
I ciotka Urszula, która być może dzisiaj założyłaby naszyjnik z błyskawicą…
Trzy niezwykłe kobiety – i jak tu o nich nie napisać…